środa, 11 kwietnia 2018

Życie za granicą

                            Życie za granicą - moje odczucia 

  Nowe miejsce, nowe otoczenie, całkiem inny świat i kultura od tej co znamy.
 Brak rodziny i osób, które widzieliśmy do tej pory obok siebie. Jak naprawdę jest za granicą?
Czy jest tak jak w tych amerykańskich filmach? Jednak nie zapominajmy że w każdym filmie jest dużo rzeczy przekoloryzowanych. Chciałam tutaj poruszyć temat ogólnie o mieszkaniu za granicą, chociaż co kraj to obyczaj.I oczywiście nie sugeruje że u wszystkich tak było/ jest, ale pewnie u większości trafię w sedno.



Łatwe pieniądze, nauka szybkiej znajomości języka i luksusowe wakacje z rodziną co roku i można stwierdzić że jest jak w bajce? 
A może tęsknota i wzmaganie się z samotnością i wynagradzanie sobie pieniędzmi? Nie wątpliwie zaczynamy doceniać to co mieliśmy kiedyś i patrząc z perspektywy że pieniądze to nie jednak wszystko. Początek w innym miejscu a tym bardziej za granicą jest trudny, ale u niektórych trwa to o wiele dłużej i nadal im ciężko. Nie wszystko przychodzi od razu. 
Każdy z nas przyzwyczaja się inaczej i widzi inne wartości w swoim życiu.
W każdym innym kraju będziemy inaczej się czuli, będziemy inaczej spostrzegać na wszystko, ale jednak czy to takie łatwe spakować walizki i opuścić kraj w którym się spędziło połowę swojego życia? 
Tak teraz pewnie dla wielu może się wydawać takie nierealne i straszne zarazem. 
Ale odpowiedzią na pytanie, owszem. Wielu osób tak potrafi i kierują się łatwym życiem i wynagradzają sobie te wszystkie rzeczy jak na górze wspomniałam tym czego w Polsce nie mieli. 
I teraz chcą z tego korzystać. 
Ja jakoś nie potrafiłam tak tego widzieć, może dlatego że pieniądz nie ma dla mnie teraz większej wartości niż rodzina i przyjaciele, którzy z pewnością potrafią dać więcej szczęścia w życiu.
Przypływ gotówki trzy razy większy za dość łatwą pracę, ale brak moich przyjaciół, brak możliwości odwiedzenia chorej babci był przytłaczający a szczery uśmiech pojawiał się tylko z każdą wizytą w Polsce. 
Jak mawiał Jane Austen; "Pieniądze mogą dać szczęście tylko tam, gdzie nie może ono przyjść z innego źródła" . 
Zaczynając moją krótką historię, mając 15 lat wyprowadziłam się z rodzicami i bratem do Niemiec.
I tak już 3 lata, mój tata i brat szybko się przyzwyczaili chociaż tata już pracował tam wcześniej a z kolei ja z mamą jednak nigdy nie czułyśmy się tam szczęśliwe. 
Myślałyśmy że to tylko przejściowe i minie, ale jednak... było tak ciągle. Każdego dnia. 
Czas mijał i mijał a nic się nie działo z naszym życiem, chociaż ja bardziej ubolewałam jak to nastolatka. 
Tęsknota była silniejsza bo są uczucia, których nie da się zmienić chociaż byśmy tego chcieli a 
każde wyjeżdżanie i żegnanie się znowu na jakiś czas z rodziną i wszystkimi dookoła, których nie można było mieć blisko kończyło się łzami, ale to naturalne. Chociaż bardzo smutne. 
I tak praktycznie wyglądało od początku i czy to jest fajne? Nie wyobrażałam sobie tego tak. 
Uczucie opuszczenia czegoś co się kochało, do czego było się przyzwyczajonym a dobre życie wcale nie było takie dobre + w ogóle nie dogadanie się z wszystkimi dookoła i to nie z powodu języka. 
Myślę że większość mieszkających za granicą tak to odczuwa, jednak tego nie pokaże i nie przyzna się do tego bo ktoś pomyśli że poniósł porażkę. To nie jest oznaka porażki i poddania się, tylko przyznanie przed samym sobą jak to na prawdę wszystko wygląda i że nie jest takie jakie nam się wydawało na początku. 
Dużo osób nie mające w ogóle styczności chociaż przez 3 miesiące mieszkania gdzieś indziej niż Polska nie może oceniać takiej osoby, ale też dużo ma do powiedzenia. I wyobraża sobie Bóg wie co.
Nie raz wszyscy takie "Oooo, mieszkasz w Niemczech, pewnie masz super" a wiadomo co mogłam pomyśleć w tamtej chwili. 
Z ręką na sercu podziwiam osoby, które nie bały się znowu wrócić do ojczystego kraju i pozytywnym nastawieniem spróbować odbudować swoje życie i że to co doświadczyli za granicami przyda im się, nie tylko język, ale i inne nastawienie do wszystkiego czego nie miał wcześniej. 
Jednak na co dzień kontaktowanie się w innym języku jest czymś super. Czymś innym, jednak na pewno język angielski, niemiecki czy nawet francuski nie oddaje w połowę tak pięknych słów jak w polskim słownictwie. I nie, nie chodzi mi o przeklinanie haha. 
Jeśli chodzi o mnie na pewno stałam się bardziej silna psychicznie i otwarta na nowych ludzi i z większym poczuciem humoru i optymizmu na to. 
I za pewne będę chciała jak najlepiej wykorzystać to w Polsce i nie popełniać tych samych błędów.
Cieszyć się z tego co mam, nawet z tych najmniejszych rzeczy i nie myśleć co by było gdyby coś 
tam...
Doceniajmy pewne rzeczy teraz zanim to stracimy bo niektórych nie da się przywrócić, nieważne gdzie jesteśmy, ważne że jesteśmy w tym miejscu szczęśliwi.  

Prawdziwa historia

Delphine (Emmanuelle Seigner) and "Elle" (Eva Green) "Prawdziwa historia"- najnowszy film Romana Polańskiego. ...